wtorek, 14 kwietnia 2009
Młynarczyk
Praca nad "Kotem w butach" wre. Do sesji niedaleko.
Swoją drogą "Kot w butach" to ciekawa bajka pod pewnym względem - trudno mi w niej znaleźć morał. Bo niby czego ona uczy? Nie martw się, jeśli dostałeś najskromniejszy spadek? Siedź cicho, kiedy inni prowadzą za ciebie podejrzane interesy? Ufaj kotom? Dawaj łapówki? Bądź asertywny? Korzystny wygląd to przy dobrym menedżerze połowa sukcesu? Poluj na zające?
Ponadto, jak zdążyłam zaobserwować, istnieje wiele różnych wersji. Dotarłam do dwóch: pierwsza to wersja z wilkołakiem, nie z czarodziejem. Ciut bardziej drastyczna. Co zastanawia, młynarczyk nie okazuje większego zainteresowania zamiarami kota. Właściwie prawie nie wiemy, co na jakikolwiek temat myśli ta dość epizodyczna postać. Kot chce mieć buty? OK... Mam się iść wykąpać? Chillooouuut... Jakiś król mnie żeni z córusią? Nawet ładna. Na końcu morał wprawdzie podano - ufaj talentom, nie korzystaj z przywilejów z urodzenia. Jednak ów morał w zestawieniu z historią zdaje mi się pokrętny, przynajmniej w czasach atakujących nas zewsząd ploteczek z Hollywood, i jego wschodzących bądź spadających gwiazd.
Co innego w wersji, do której robię ilustracje? Młynarczyk upomina kota już na wstępie: uważaj kocie, żebym nie musiał się za ciebie wstydzić! Ja wiem, jak postępujesz z biednymi zajączkami! Zabijasz je podstępem, a potem zjadasz. Fuj!
Ciekawe, która z wersji jest bliższa oryginałowi. Te dwie, sądząc po streszczeniach innych postaci "Kota", wydają mi się nawet dość łagodnymi interpretacjami dla młodszych dzieci.
A jak następnym razem mi się zachce coś napisać, to dam sobie sama po łapach. Projektować powinnam, projektować. Born to design.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
9 komentarzy:
Oo thank you Kerby.
Właśnie przyłapałam się na tym, że właściwie zupełnie nie pamiętam, o czym był "Kot w butach". Oprócz tego, że występował tam kot i nosił buty;) Zastanawia mnie zresztą, na ile w przypadku baśni można mówić o jakimkolwiek "oryginale" - zapewne krążyły po Europie najróżniejsze wersje, jedną zapisał Perrault, inną bracia Grimm, czy też ktoś jeszcze inny...
Ale z Twoich ilustracji widzę, że przygotowujesz wersję nieco, hmmm, alternatywną:) I ciekawą!
M.
Ale jakaś pierwsza chyba musiała być? Tzn. tak mi się wydaje... Nie da się pewnie do niej dotrzeć, ale musiała być...
Zapomniałam dodać, że szukałam tylko Perraulta, bo takiego autora podano nam w zadaniu. Co do innych autorów: w domu mam jeszcze 2 inne wersje. Po pierwsze Grimmów (jak podejrzewam, uproszczona), i Brzechwy;) - ta wersja wierszem, z nutami (miałam kiedyś do tego kasetę i jako dziecko często jej słuchałam, kocham tą książkę). Obydwie książki pięknie ilustrowane. Wrzuciłam parę przykładów. (Zdjęcia takie sobie, może za jakiś czas zrobię ładniejsze.) http://picasaweb.google.com/kolleander/RozneNieMojeIlustracje#
Niestety nie znam twórcy ilustracji drugiej z książek, bo - sakreble! - od kiedy pamiętam, nie ma ostatniej kartki. A bardzo bym chciała wiedzieć, kto je robił.
Co do mojej interpretacji - jest po prostu nieco uwspółcześniona;)
Też miałam tę książkę Brzechwy, jak byłam mała:) I też strasznie ją lubiłam. Ciekawe, gdzie też ją posiałam, hmmm...
M.
A ile tam sukienek iiiiii ^^
Oglądałam ją ostatnio (tą książkę) i sobie przypomniałam, że w podstawówce grałam macochę z "Kopciuszka" właśnie na podstawie Brzechwy... Macocha się tam "złości, aż jej oczy migocą". Jak w realu to całkiem łatwe, tak na scenie nijak tego zrobić nie umiałam;)
Może się trzeba było wspomóc jakimiś specjalnymi soczewkami kontaktowymi;)?
M.
Hmm... to widać wszyscy mieli taką książeczkę poza mną... Ale, już się zakochuję w tym emo-młynarczyku i już wiem Olle, że zaraz napiszesz, że to ciągnie swój do swego ;> Ten efekt na butach jest pierwszorzędny. No i ta inspiracja Włóczykijem... ^^
Kamienna twarz Włóczykija, boska tunika Włóczykija, glany Włóczykija...
Zabójczy kapelusz Włóczykija..
Prześlij komentarz