czwartek, 9 kwietnia 2009

Wojciech

























...zwany Piskupiskiem.

Aby przybliżyć pokrótce osobę tego kilkulatka, przytoczę relację jego Mamy:

powiedzmy, że robisz mu zupę. Do twych uszu dochodzi niepokojąca cisza, dlatego udajesz się na poszukiwanie Wojciecha. Trafiasz w końcu do łazienki; z sedesu wystają nogi. Wyratowawszy Wojciecha, zaczynasz wycierać podłogę. Po chwili słyszysz skrzypienie przewracającej się suszarki na pranie. Odgrzebawszy Wojciecha spod stosu bielizny, zaczynasz ją wieszać; powiesiwszy już wszystkie gacie, wracasz do kuchni. Okazuje się, że zupa, jeszcze przed chwilą znajdująca się na stole, pokrywa teraz 50 procent podłogi.

Wojciech umie już mówić, owszem, ale używa własnego języka. Wciąż uczę się nowych słów i osobliwej gramatyki wojciechowego języka, czegoś takiego w życiu nie słyszałam. Myślę, że wujek Tolkien byłby zainteresowany.

Co do rozumienia - jak zdołałam zauważyć, Wojciech rozumie już takie zdania, jak np.: "ubierz buty, idziemy na spacer", "włącz monitor, pogramy sobie w wyścigi samochodowe". Niestety nie rozumie jeszcze wszystkiego, np.: "nie wchodź tam", "nie ruszaj", "nie bij cioci".

PS Powyższy wyraz twarzy skłania do wzmożenia czujności wobec Wojciecha.

Brak komentarzy: