wtorek, 23 czerwca 2009

Sobiesław Podchodziński przez malarza Pankracego Boladellę namalowan

























- Pankracku, jak tam?
- Skończyłem właśnie, waszmość.
- Zobaczę więc... O jak pięknie! Zaraz... A co to?! ożesz ty!
- Ale co?
- No popatrz, co to?!
- O rany, panie!
- Jak teraz żonie mojej pokażę? Dziś niby to w kościele byłem, a miast tego do kasztelana wstąpiłem, ten wszetecznik jak zwykle do trunków jął zachęcać...
- I co teraz?
- Co teraz, ty wyrobniku ślepy, hep... ty bałwanie pokręcony?
- Waszmość!... Ja sprawny rzemieślnik, szybko maluję. A myślałem, że tak waszmość sobie wykoncypował, do tego pan tak ruszał się...
- Bo ta kotara spadała na mnie, sznur co chwilę rozwiązywał się i jak wąż syczał! Głowę butelką rozbiję, gnaty powyrywam!
- Ale waszmość... poza tym co za hardość na twarzy i pióro ogromne!...
- Koniami rozerwę!...
- A prezencja, sam król lepszej nie miałby!
- Oczy powykłu... prezencja mówisz?
- Tak panie...
- Prezencja, jakeś słusznie zauważył, niczego sobie... może kapkę?
- Dziękuję jaśnie panu.
- A ten karmazyn - bardzo... karmazynowy.
- Nie ma lepszego!
- I pióro wielkie!
- !
- Malarze to rasa słuszna i prawa...
- Tak panie...
- Pióra malują wielkie, tak... prezencja...
- Królewska...
- Królewzkska... Tiaaa...
- Panie, tak myślę teraz, czy nie chciałby waszmość portretu trumiennego?
- Tiaaa... Tru... hep trumiennego?!
- Tak. Bo widzi waszmość, po zejściu za późno będzie. Mikołajowej Pantalońskiej malował jeden taki po śmierci już... A mąż nieboszczki wygonić go z kazał. A inny namalował podstolinę Podkowińską z Patatajskich, sędziwa ta kobieta mądrą była i dobrą. Młody Podnosiński wracał z nauk właśnie, trafił na pogrzeb nieboszczki, zerknął na portrecik i zaraz że się rzucił z pobliskiego dachu Pantonimskich, bo myślał, że jego lubą Zosieńskę chowają. Panie?
- Chrrrrrr...
- Eeee... szlachta, psiamać, pijackie hep... plemię... Chrrrr...

***

Tak naprawdę nasłuchałam się piosenek Jacka Kowalskiego (zwł. "Gawędy szlachecko-rzeźnickiej o Morawskim") w czasie, kiedy szukałam pomysłu na krótki film o sarmatyzmie i jeszcze przed rozpoczęciem pracy nad tym filmem zaczęłam robić powyższy obrazek (nie wiem zupełnie po co, jakbym miała wtedy za dużo czasu). A kiedy go dokończyłam, zaczęłam się zastanawiać, skąd mi u licha przyszła do głowy ta butelka. Dlatego dorobiłam historię, że niby to ilustracja do niej - w rzeczywistości jest odwrotnie, niniejszym przyznaję się!

3 komentarze:

martencja pisze...

Widzę, że robisz wszystko, żeby i w czasie sesji się dobrze bawić;) I kto powiedział, że nie można najpierw opowiadania zilustrować, a potem dopiero je napisać...?

M.

Kolleander pisze...

Ja chyba tak nie powiedziałam^^

To było właściwie jeszcze przed sesją, kiedy zaczęłam:) A dokończyłam dopiero kilka dni temu... Nie mniej semestr i tak był zbyt ciężki na fanaberie, co mnie o dziwo bynajmniej nie zniechęciło, jak widać;>

martencja pisze...

Raczej zachęciło, jak mniemam:)

M.