poniedziałek, 19 października 2009

Muzykanci z bramy

























Pewien osioł został wyrzucony z pracy. Pomyślał: nie mam teraz nic do stracenia. Mam okazję spełnić swoje marzenia. Zawsze chciałem założyć zespół.

Wyruszył więc w podróż.

Traf chciał, że spotkał psa, którego też wyrzucono z pracy.
- Wykopali mnie, nie wierzę - skomlał. - Skąd ja teraz wezmę karmę dla psa?
- Chodź ze mną. Będę grał na gitarze, a ty zostaniesz perkusistą.
- Uderzałem kiedyś łapą w blachę, mam doświadczenie. Wchodzę w to.
Poszli dalej.

Spotkali kota. Był leniwy, dlatego wymienili go na lepszego.
- Hej, kocie! Co teraz ze sobą poczniesz?
- Nie wiem, men - odpowiedział kot. - Jestem zdruzgotany, men.
- Dołącz się do naszego zespołu! Ja będę grał na gitarze, pies na bębnach,
a ty na saksofonie.
- Nie umiem grać na saksofonie, men!...
- Jak to nie umiesz grać na saksofonie? Na pewno umiesz grać na saksofonie!
- Tak sądzisz? - rozpromienił się kot.
- Laski lecą na saksofonistów - zachęcał osioł.
- Laski lecą na saksofonistów, men? - kot złapał przynętę. - Lecą na saksofonistów? Więc zgadzam się. Na pewno umiem grać na saksofonie.

Nagle usłyszeli przeraźliwe pianie. Na czubku drzewa siedział kogut.
- Ty tam, zamknij się, można ogłuchnąć! - krzyczeli. - Co się tak drzesz?
- Nietolerancja! - krzyczał kogut - Nie zniosę dłużej mojego obecnego miejsca pracy! - piał dalej.
- Poszukujemy wokalisty. Chodź z nami. Masz donośny głos, jesteś uciskany z powodu wzniosłych ideałów, dołącz się do naszego zespołu!
- Znakomity pomysł, rzucam tą robotę! Będę śpiewał o nietolerancji!

- Gdzie zaczniemy karierę? - zastanawiały się zwierzęta.
- Zaczniemy grać w bramie - oświadczył osioł. - Wiele zespołów tak zaczynało. Najpierw w bramie, a potem ktoś nas zauważy.
- Doskonały pomysł! - wykrzyknęły zwierzęta i rozpoczęły poszukiwania odpowiedniej bramy. Po drodze zauważyły jednak domek. Zajrzały do środka. Siedziała tam Maryla Rodowicz przy suto zastawionym stole.
- Dlaczego ona się obżera, podczas gdy my umieramy z głodu? - żaliły się zwierzęta; zgłodniały, szukając bramy. - My powinniśmy się obżerać.
Ułożyli więc plan. Pies stanął na ośle, na psie kot, a na kocie kogut. Stanęli przed drzwiami i zapukali. Kiedy Maryla otworzyła, wrzasnęła tylko: Sztuka współczesna! I uciekła.
- Nie to mieliśmy na myśli, ale grunt, że uciekła! - stwierdził osioł.

Zasiedli do stołu, a kiedy się już najedli, spostrzegli komputer.
- Jest internet! - krzyknął kot, kiedy go włączył.
- Wspaniale! - ucieszyły się zwierzęta.
Postanowiły zatem założyć sobie myspace. Dość długo zastanawiały się nad nazwą zespołu. Kogut nalegał na The Kur, ale reszta zauważyła, że to niesprawiedliwe.
- Nie rozpychaj się tak kogut, bo się rozpadniemy. Nie jesteś tu najważniejszy! - oponowały.
Kogut z trudem przystał na Muzykanci z Bramy. Założyli więc stronę o adresie myspace.com/muzykancizbramy i spędzili całą noc na wysyłaniu zaproszeń do innych użytkowników myspace.

I ja tam byłam, wino piłam! To znaczy nie byłam, ale tak się mówi.

12 komentarzy:

martencja pisze...

Buahaha, świetna historyjka:)) Czy to też w ramach zadań na jakieś zajęcia;)?

M.

Kolleander pisze...

Dzięki. Nie, to nie w ramach zajęć:D

To w ramach poszukiwania tematu na dyplom. Bo, muszę się przyznać bez bicia, z Narnią mi raczej nie wyjdzie... nawet jeden tom to trochę za dużo, a poza tym dziwnie ilustrować tylko jeden tom. Więc powtarzam sobie różne znane baśni itp. Uprzedzę Twoje następne pytanie: nie nie, to mają być docelowo bardziej dosłowne interpretacje;) Po prostu nie mogłam się powstrzymać i nie wymyślić czegoś złośliwego:( Bracia Grimm są tak inspirujący!:D

A propos: znasz to?

martencja pisze...

Hehe, link jest świetny;)

To szkoda, że Ci z Narnią nie wyjdzie... Ale nic to, nie należy tracić nadziei, może kiedyś zilustrujesz Narnię "komercyjnie", zostaniesz wydana i - ach! - nawet dostaniesz za to pieniądze...?:)

Życzę powodzenia w wymyślaniu i poszukiwaniu!

M.

Kolleander pisze...

Jeszcze całego nie przeczytałam, bo bym się udusiła po prostu, gdybym spróbowała wszystko na jeden raz;] Normalnie jak z Potemów!

Ha! Chciałabym:) Zarabiać na czymś, co zaprojektowałam - to moje marzenie. Bo jestem wyjątkową ciamajdą w zarabianiu pieniędzy. I to jeszcze za ilustracje do Narni - o, ludzie!:D

Dzięki! Będę się starać.

drab pisze...

Idealna historia. :) Zakończenie z majspejsem bezcenne.
Powodzenia z dyplomem (mam podobną sytuacje, hah!).

Kolleander pisze...

Dzięki, dzięki:)

Tzn. też porzuciłeś marzenie o zilustrowaniu jednej z ulubionych książek, bo jest za długa?;)

Również życzę Tobie powodzenia!:)

drab pisze...

Nie miałem na myśli porzucania marzeń, miałem na myśli robienie dyplomu i zastanawianie się nad tematem oraz książkami. :D
Nie wiem co dokładnie rozumiesz przez "za długa", ale być może dałoby się to jakoś obejść. Anyway, pewnie już o tym myślałaś. Idę zjeść zupę.

Kolleander pisze...

Ahaaaa:) Tak czy inaczej etap miły, bo można zadecydować samemu, a nie odpowiadać na kolejne z góry narzucone "zadanie".

Zgadza się, myślałam już o obejściu. Planowałam się zabrać za tylko jeden tom owej powieści (jest ich siedem, każdy po ok. 160 stron). Wolę jednak zilustrować i złożyć krótszą książkę, która jest skończoną całością, tak żeby po pierwsze w ogóle zdążyć to zrobić w miarę porządnie, a po drugie móc ją gdzieś np. wysłać:}

Prawdopodobnie już zjadłeś zupę, więc pozostaje mi życzyć smacznej kolacji;)

drab pisze...

Zapomniałem, że mam pustą lodówkę i musiałem wyskoczyć na pobliską stacje, gdzie były dostępne tylko 7days'y, piwo i zupy Vifon. Wziąłem wszystkiego po trochu. Kolacja niezbyt zdrowa i średnio smaczna. :D

Co do dyplomu, są to dobre argumenty, ale czy nie jest przypadkiem tak, że student ma ograniczone prawa do pracy dyplomowej i np nie może jej publikować na własną rękę? (chyba że masz na myśli portfolio, a nie publikacje).

Kolleander pisze...

Wow, ale zestaw! Choć ostatecznie, 7days'y nie są aż takie niedobre:>

Podejrzewam, że można mieć rzeczywiście ograniczone prawa, muszę się dokładnie zorientować. Myślałam raczej o ewentualnym załapaniu się na jakikolwiek konkurs, bo mam tendencję do omijania rozmaitych konkursów. Tzn. nie wszystkich, ale przytłaczającej większości (wypadałoby coś wysłać pro forma;). O ile jeszcze można po studiach wysyłać, zobaczy się.

Tak czy inaczej mówię o przysłowiowej skórze na niedźwiedziu;] Jeszcze jest trochę czasu.

drab pisze...

Mam to samo z konkursami. :D Może dlatego, że nigdy nie traktowałem ich zbyt poważnie. Wizja intelektualistów skaczących na swoich ilustracjach/projektach jak na tyczkach z grupą jury podnoszącą kartki z ocenami zawsze wydawała mi się żywcem wyjęta z kreskówki. Ale to moje takie tam dziwactwa.

PS: 7days'y były ok.

Kolleander pisze...

Uhm, jak w "Tańcu z gwiazdami";)

A ja omijałam raczej niestety z bezmyślnej ignorancji albo niekiedy z tego powodu, że często konkursy odbywały się pod koniec semestru, kiedy zupełnie nie było czasu o nich myśleć.