sobota, 30 stycznia 2010

Blogaskowa rocznica

Dziś w nocy mija rok, od kiedy pomyślałam po raz pierwszy: wszyscy mają blogspoty, mam i ja. Z tej okazji sporządziłam nowy nagłówek, który się właściwie mało różni od poprzedniego.

No, ale nie o nagłówek chodzi. Chciałam dziś podziękować w imieniu mojego bloga wszystkim Czytaczom (jak to niektórzy ujmują) oraz Patrzycielom* (a niech tam, ja sobie też wymyślę jakieś nowe słowo), w tym najbardziej Komentatorom. Dzięki Wam mam miłą świadomość, że ktoś ogląda to, co robię. Bez Was istnienie tego bloga byłoby bez sensu. A więc - dziękuję za cierpliwość i zainteresowanie!

Myślę sobie czasem, że ta moja własna strona bardzo mi pomogła. Dziwnym trafem, kiedy się ma choć cień podejrzenia, że ktoś patrzy na moje projekty czy ilustracje, to się zaczyna jakby widzieć jego (tego kogoś) oczami. A swoje prace widziane czyimiś oczami ulegają bardzo krytycznej ocenie, ostrzejszej niż tylko swoja własna. Zwłaszcza, jeśli tych oczu jest więcej niż jedna para. Dlatego staram się bardziej i bardziej, żebym się nie musiała aż tak głęboko zapadać pod ziemię.

Dość już tych makabrycznych metafor, w których korzystam z czyichś oczu! Chlipnę okolicznościowo: chlip! I koniec przemowy.

*po chwili przyszło mi do głowy określenie: Patrzelnik jako wspólne dla czytających i oglądających, bo Patrzyciel chyba już kiedyś gdzieś spotkałam. Mam tylko nadzieję, że to nie brzmi obraźliwie.

16 komentarzy:

martencja pisze...

Gratuluję i życzę jeszcze stu lat co najmniej dalszego blogowania;)! Właściwie to sobie samej to życzę, jako regularny patrzyciel:)

Przy okazji chciałam zaznaczyć, że bynajmniej nie jestem autorką słowa "czytacz", ja tylko je rozpowszechniam. Próbowałyśmy kiedyś z koleżanką (Czytaczką Ewą) dojść do tego, kto pierwszy go użył i mamy pewne podejrzenia, ale niestety jego historia ginie w mrokach naszej licealnej przeszłości:)

M.

Kolleander pisze...

Dzięki, dzięki w imieniu mojego blogaska. Za sto lat to pewnie będziemy wysyłać posty w trójwymiarze!

No, ale jak działasz na rzecz popularności tego sformułowania;) Wczoraj sobie w ogóle zrobiłam burzę mózgu, bo wszystko co wymyśliłam, to i tak już było wymyślone. Prócz "czytątacza"! "Podana fraza nie została odnaleziona":D

Oj, chyba za dużo Lema ostatnio;)

Zula pisze...

Lema nigdy za dużo!
Ja bym jeszcze mogła zapodać rusycyzmem "czytawsik", ale po polsku to w sumie głupio brzmi :D Może być też wersja arabska, tj. Ten-który-patrzy-i-czyta-i-niekiedy-komentuje (czyli w skrócie TKPICINK) ;-)

Filip Brunelewski pisze...

Ten "Patrzelnik" to torchę jak "pustelnik", dziwnie się kojarzy. Za to mam dla Ciebie sentencję na okoliczność: "Ten kto patrzy i czyta, a nie komentuje, jest jak wojownik, który pokonał stu przeciwników, a zapomniał o obcięciu paznokci u stóp."

martencja pisze...

ROTFL!

Filipie, jeszcze trochę, a z takimi sentencjami zamienisz się w jakiegoś chińskiego mędrca, czy coś!;)

M.

Kolleander pisze...

Patysio: masz rację. Z wstydem przyznam, że ostatnio pierwszy raz czytałam Lema. Spodobał mi się bardzo, bardzo. Planuję się już zabrać za "Solaris"... choć jak zawsze - nie wiem, jak szybko to nastąpi, bo się powinnam zabrać za czytanie materiałów do pr.mgr. Wersja arabska rządzi!

Filip: dziękuję za tą piękną sentencję, którą będę kontemplować od zaraz przez czas nieokreślony! Banzai!

Tylko mi tu nie oskarżaj nie-komentujących, że nie obcinają paznokci!;}

Martencja: w przypadku Filipa - japońskiego;) W mędrca-otaku.

Adam Pękalski pisze...

Winszuję, Gratuluję!

Kolleander pisze...

Dziękuję, dziękuję!:)

Filip Brunelewski pisze...

Jakiego tam zaraz mędrca. Jestem li tylko skromną adeptką na drodze do oświetlenia.

I tak dobrze, że się nie wzięłam za pisanie haiku...

Zula pisze...

Ollu -> ja od "Solaris" zaczęłam i strasznie się zdziwiłam, że tak świetna książka tyle lat leżała na jakiejś półce w domu mym, a ja się za nią dotychczas nie zabrałam :D
No ale w sumie to się nie mam co chwalić, bo oprócz S. przeczytałam tylko "Niezwyciężonego" i pół "Fiaska" ;P

martencja pisze...

Miałam kiedyś, chyba w liceum, fazę na czytanie Lema. Przeczytałam wtedy większość jego książek dostępnych w mojej osiedlowej bibliotece.

A ostatnio wzięłam i kupiłam całą kolekcję Lema "Gazety Wyborczej". Po czym musiałam ją zostawić w domu rodziców, bo przecież nie będę takiego księgozbioru po Europie ciągać...:/ Może jeszcze kiedyś uda mi się do tego dorwać.

M.

Kolleander pisze...

Filip -> za pisanie to może nie.

Patysio, Martencja -> więc mi robicie okropną ochotę na czytanie. I to jest straszne, bo nie mam czasu; planowałam, że po sesji będę miała czas na takie rzeczy, a tu się przytrafiło zlecenie i rozmaite konkursa, co je ominąć nieładnie:/ Tzn. super że są, ale kiedyż ja nadrobię Lema, no kiedyż. Poza tym czeka na biurku Boris Akunin i kilkusetstronicowe zwierzenia Miyazakiego w języku angielskim (to drugie to jednocześnie dla przyjemności i na pr.mgr.;).

Aa a z Gazety mam właśnie "Dzienniki" i "Solaris", szkoda że więcej nie kupiłam. No ale to się da nadrobić.

martencja pisze...

A w drodze do/na uczelnię nie możesz czytać? Ja drogę do pracy mam dość długą, a jednocześnie zawsze mam gdzie usiąść (bo to Szwecja i ludzi mało:)), więc sobie podczytuję. Ostatnio "Czarodziejkę z Florencji" Rushdiego. I nie mogę się powstrzymać, żeby jednego z głównych bohaterów, cesarza Akbara, nie wyobrażać sobie jako Hrithika Roshana, który wszak grał tę postać w filmie "Jodhaa Akbar". A widok to nad wyraz atrakcyjny;>

M.

Kolleander pisze...

Trailer wygląda imponująco, i jak do rytmu, skocznie zmontowany!

Zasłaniała tą zasłonę i zasłaniała!;) On jest podobny to takiego jednego, który grał w "Czasem słońce, czasem deszcz", tzn. młodszego brata Szaruka.

Droga na uczelnię to jest coś, co w tym semestrze będę widziała rzadziej niż zwykle;) A to dlatego, że przez większość czasu będę projektować w domu. Poza tym, teoretycznie są teraz ferie, co nic nie znaczy, ponieważ mam różne rzeczy pozauczelniane do projektowania.

No, a nie za zimno Ci teraz tak czytać na dworze, jako osobie bardzo praktycznej?;]

martencja pisze...

@"On jest podobny to takiego jednego, który grał w "Czasem słońce, czasem deszcz", tzn. młodszego brata Szaruka."

To zapewne dlatego, bo to ten sam aktor:P

Ależ ja nie czytam na dworze (brrrr, co za myśl!), tylko w autobusie, metrze, kolejce...

M.

Kolleander pisze...

:D:D No popatrz, to jest jakiś powód:D

To ja mogę ewentualnie czytać w pociągu, co zazwyczaj robię, albo idąc, bo mam z poznańskiego domu na uczelnię 15 minut piechotą. Co jest z różnych powodów niebezpieczne i niewygodne, więc tego nie robię;)