niedziela, 25 kwietnia 2010

Trochę bazgrołów

















































Dobra, coś tam wrzucę, bo się zrobił paskudny zastój. To dwa awaryjne rysunki z ostatnich wakacji. Trochę beznadziejne. Rysowałam na podstawie Dürera (św. Eustachy) i Dirka Boutsa (spotkanie Abrahama z Melchizedekiem). Odchudziłam gości niemożliwie, nie mówiąc już o tym, że zapomniałam o niektórych oczywistych elementach jak fragmenty rękojeści (wyszedł jakiś rodzaj asymetrycznego miecza). Kiedyż ja znowu będę miała czas na takie bezsensowne rękoczyny?... no ile można siedzieć w błotoszopie?...

Co do moich obecnych zajęć, ślęczę nad pracą magisterską i dyplomową. Czas mnie goni i stąd moja niska aktywność netowa. Bo oto w Poznaniu jak zwykle wszystko dzieje się szybciej, wcześniej - nie zdziwiłabym się, gdyby nagle przesunięto daty obrony z połowy czerwca na połowę maja. Wcale bym się nie zdziwiła. A chciałabym wreszcie skończyć te studia, bo mi już zaczyna miejscami brakować pokory i cierpliwości. Tyle na ten temat.

Na koniec zapowiedzi pozadyplomowe - za około tydzień podzielę się jednym dość miłym niedawnym osiągnięciem, a za około miesiąc (o ile się po raz któryś data nie przesunie i o ile się jakaś katastrofa nie stanie w drukarni) jeszcze czymś drugim.

Wracam do roboty.
Pozdrawiam i życzę ciepłych dni.

Brak komentarzy: