Moja praca dyplomowa - w końcu. Bo oto od 11. czerwca jestem Magistrem Sztuki (jak to mówią, żadne wykształcenie nie hańbi). Nie wiem, co tu powiedzieć... może to, że już dawno chciałam napisać coś sajens fikszyn dla dzieci, ale nie miałam poważniejszej okazji. Żeby się przygotować i wczuć w klimat do napisania i zilustrowania tejże pracy dyplomowej, w zeszłym roku przeczytałam sobie "Roboty z Planety Świtu" Asimova (ach, ten Daneel!) i "Dzienniki gwiazdowe" Lema. Obydwie książki bardzo mi się podobały, a ta druga to wręcz arcydzieło. Zaczęłam też "Tapatiki" Marty Tomaszewskiej, ale utknęłam gdzieś pod koniec pierwszego tomu i jakoś nie mam ochoty na razie kontynuować... może kiedyś. Obecnie czytam "Bajki robotów" (zresztą jednocześnie z "Imieniem róży", ale to już, rzecz jasna, inna kategoria; tak ot, dla kontrastu).
Jeśli chodzi o książkową fantastykę naukową, to jestem trochę zielona, bo wcześniej znałam tylko dwie części "Trylogii Międzyplanetarnej" C.S.Lewisa (trzecia czeka na przeczytanie), kilka Silverbergów (miałam fazę na Silverberga parę lat temu, lubię te jego wizjonerskie opisy wielkich grzybów albo labiryntów), space operę pani Bujold o Kordelii Naismith (całkiem przyjemne czytadło, ale nic rzucającego na kolana), i... hmmm, pamięć mnie zawodzi. Na pewno o czymś zapomniałam. Na razie tyle. Nie czytałam tej cegły "Diuny", a Dicka tylko fragmentami. Domyślam się, że prawdopodobnie zaraz na mnie poleci grad wyrzutów z tego powodu. Wiem, wiem, jestem ignorantką. Nadrobię kiedyś.
4 komentarze:
Bioniczny dezintegrator molekularny :D Olle, widzę, że solidnie przyłożyłaś się do tematu i opanowałaś nomenklaturę kosmiczno-techniczną. Tyle o treściach, teraz o formie:
Jeszcze raz serdecznie gratuluję! Ocena z obrony w pełni zasłużona, książka jest śliczna i w Twoim niepowtarzalnym stylu. Czekam na podbicie rynku wydawniczego przez Ciebie :D
A co do Andromedy, to stamtąd pochodził Budyń!
PS. Tak jeszcze a propos ilustracji w książkach - czytałam ostatnio Skarby Chmielewskiej z ilustracjami niejakiego Ryszarda Kryski, i rzec muszę, że tak paskudnych ilustracji w życiu nie widziałam :| Słowo daje, że nawet ja bym ładniejsze zdielała.
dzięki!!:))
Zapomniałam dodać, że ten dezintegrator to akurat nazwa wymyślona przez mojego brata, szczególnie utalentowanego słowotwórczo;] Niemniej obejrzałam z zainteresowaniem parę programów popularnonaukowych w stylu "Kosmos dla każdego", które mi się przypomniały przy patrzeniu na tych Pythonów, których zalinkowałaś;D (million zillion stars!!)
Rzeczywiście nie urzekła mnie ta okładka... Choć i tak jest lepsza od billiona zilliona współczesnych. A pomyśleć, że w tamtych czasach powstawała w Polsce masa świetnych okładek!
Po tym dziele widać, że przed Tobą otwierają się ścieżki kariery w co najmniej kliku dziedzinach, np.: autorki literatury dla dzieci i młodzieży, autorki literatury sf, nie mówiąc już o tak oczywistej, że wręcz niewymagającej wymieniania karierze ilustratorki. Gratulacje!
M.
Taaaaak, jasne, przede wszystkim literatury sf;]
Dzięki!!:)
Prześlij komentarz