czwartek, 19 lipca 2012

Harry Hole



Harry, nie pij więcej człowieku.

Nie ma to jak skandynawski kryminał na złą pogodę. Za moim oknem leje, a w Oslo zawierucha. Harry Hole brodzi w półmetrowym śniegu. W twarz wbijają mu się płatki śniegu. Zamordowali mu już drugiego kolegę. Zostawiła go kobieta. Nic, tylko się pociąć.

Bardzo lubię skandynawskie kryminały! Naprawdę.

5 komentarzy:

martencja pisze...

A czy nie masz czasem wrażenia, że wszyscy główni bohaterowie tych kryminałów są z grubsza tacy sami? Zgorzkniali pracoholicy z problemem alkoholowym i bez życia rodzinnego? Dlatego właśnie lubię Gunnara Barbarottiego - bo, zupełnie jakby zapomniał, że jest szwedzkim policjantem, śmie cieszyć się życiem i mieć rodzinę. Może to jakaś forma hipsterstwa z jego strony, a może wpływ włoskiego ojca:)

A o Harry'm Hole pierwsze słyszę. Też mało skandynawskie nazwisko...

M.

Kolleander pisze...

Wystawiając średnią z Wallandera, Wallandera, jeszcze dwóch Wallanderów, Harry'ego Hole oraz Barbarottiego, którego było dość mało w "Człowieku bez psa" (więcej detektywów ze skandynawskiej literatury nie pamiętam)... zgadza się, są to ludzie bez życia rodzinnego, dość zgorzkniali i przeważnie mają problemy z alkoholem. Potrafię wprawdzie podać przykład niejednego detektywa spoza Skandynawii bez życia rodzinnego, jednak zgorzknienie i problem z alkoholem dotyczy (o ile dobrze pamiętam) tylko jednego z nich: Phillipa Marlowe'a.

Jeśli chodzi o Marlowe'a, to bardzo przypomina go Harry Hole (być może zasugerowałam się znalezioną tutaj opinią, tak czy owak zgadzam się z nią). Prócz już wyżej wspomnianych cech, lubi one-linery;) Hole to bohater kryminałów Jo Nesbø. No tak, imię i nazwisko jest rzeczywiście mało skandynawskie. Niestety nie potrafię odpowiedzieć dlaczego, bo, jak się okazało, zaczęłam czytać serię książek o nim od środka (czyli od "Wybawiciela"), a kwestia jest prawdopodobnie wyjaśniona w pierwszych tomach...

Książkę czytało się naprawdę bardzo dobrze, mimo że trochę mnie zdenerwował zbyt niespodziewany zwrot w podejrzeniach. No, ale nię będę zdradzać szczegółów. ;)

martencja pisze...

Hmm, jak tak dobrze pomyślę, to dochodzę do wniosku, że w gruncie rzeczy już od dawna nie czytuję kryminałów. Winię za to moje studia, na których wymagano od nas (i słusznie) czytania szwedzkiej literatury, w tym sporo współczesnej - a, jak wiadomo, współczesna szwedzka literatura to głównie kryminały. No i nastąpił przesyt - tak kryminałów, jak i szwedzkiej literatury:) Również to, że miałam wrażenie, że główni bohaterowie są strasznie powtarzalni, się do tego walnie przyczyniło. Tylko tego Nessera od czasu do czasu poczytam.

M.

Kolleander pisze...

Mam ostatnio ochotę na Nessera. Kiedy wreszcie wymęczę "Wahadło Foucaulta", to się chyba wybiorę do biblioteki...

martencja pisze...

U mnie jeden jeszcze nieprzeczytany Nesser stoi na półce. Poza tym czaję się na ostatnią część serii o Barbarottim, ale nie wyszła jeszcze w paperbacku - mam nadzieję, że do czasu, aż będę w Szwecji wiosną, już będzie:)

M.