Walka na szabelki?? W tym semestrze miałam tak mało czasu, że się ledwo z tym Sarmatą wyrobiłam, nawet nie zdążyłam wpaść na jakiś sensowny pomysł, np. szabelki:D Chyba jeszcze nigdy tak szybko filmu nie zrobiłam... I tak byle jak...
Ale zapamiętam ten pomysł, kto wie czy nie zrobię kiedyś SuperSarmaty2;)
Eugeniuszu, pośpiech pośpiechem, ale najważniejszy jest pomysł, a ten Ci się udał:)
Co do sequela i walki na szabelki, podpowiem inną grę w ramach inspiracji: Zorro. Wprawdzie nieco inny krąg kulturowy i szpady, a nie szable, ale najważniejsze, że się żelastwem tłuką! To takie sentymentalne skojarzenie dla takich starych osób, jak ja, co to pamiętają jeszcze komputery Atari;]
hehe, w pierwotnym zamyśle był właśnie Radziwiłł, ale nie zdążyłam go zrobić. Te wszystkie loczki przekroczyły moje możliwości czasowe;>
Aaaa! Pamiętam gry na Atari! Zorra akurat nie znałam. Jak uroczo podskakuje, niczym upiór! I co za wzniosła, choć monofoniczna muzyka! Tylko co tam robi kanapa i dlaczego na początku Zorro trzyma szpadę za drugi koniec?:D
Jeśli chodzi o mnie, grałam częściej w gry telewizyjne. Zrobiliśmy sobie jakiś czas temu turniej z Bratem i kuzynostwem, graliśmy w stare Księgi Dżungli albo Chipa i Dale'a, czy ewentualnie w SuperMario (znaleźliśmy to wszystko gdzieś w sieci). I muszę powiedzieć, że to wcale nie takie proste do przejścia, nie ma co cmokać ze wzgardą! Kanter Strajki wysiadają przy tym!;)
Bo on tam przez chwilę nie trzyma szpady, tylko żelastwo do znakowania bydła. A kanapa, no cóż - jest tam po to, żeby miał się od czego odbić. Czy to nie wystarczający powód...?;) Mi się te jego skoki bardziej kojarzą z jakimiś wesołymi pląsami, prawdę mówiąc;) No i czy te pojedynki nie są wspaniałe? Z przerabianiem wrogów na zapałki;)?
Ja to już od czasów Amigi (którą mieliśmy po Atari) raczej nie grywałam... Chyba że w Discworld Noir, ale to z sympatii dla Pratchetta i filmów noir. Oraz "Casablanki";) Ale to było zupełnie coś innego, niż te stare zręcznościówki, właściwie prawie jak film. A, no i wcześniej był jeszcze Discworld II z Monty Pythonem Ericem Idle w roli Rincewinda;)
Co do kanapy - masz świętą rację:D Ach, pojedynki są na naprawdę wysokim poziomie. Podobają mi się strasznie te "pim pim pim" przy dźganiu:}
Z Ericiem Idle... łoł, nie wiedziałam, że brał udział w czymś takim Oo A Pratchetta nadal jeszcze nie czytałam i raczej w najbliższym czasie się nie zapowiada. Czeka gdzieś na swoją kolej...
9 komentarzy:
Muahahaha! Jesteś niekwestionowanym geniuszem zła :} To mrugnięcie oczkami po upadku na głowę jest bezcenne.
Świetne! Choć Moja Sista była rozczarowana, że nie było żadnej walki na szabelki;)
M.
Eugeniuszem zła!
Walka na szabelki?? W tym semestrze miałam tak mało czasu, że się ledwo z tym Sarmatą wyrobiłam, nawet nie zdążyłam wpaść na jakiś sensowny pomysł, np. szabelki:D Chyba jeszcze nigdy tak szybko filmu nie zrobiłam... I tak byle jak...
Ale zapamiętam ten pomysł, kto wie czy nie zrobię kiedyś SuperSarmaty2;)
PS I oczywiście jak zwykle zapomniałam podziękować:> Dziękuję Wam!
Eugeniuszu, pośpiech pośpiechem, ale najważniejszy jest pomysł, a ten Ci się udał:)
Co do sequela i walki na szabelki, podpowiem inną grę w ramach inspiracji: Zorro. Wprawdzie nieco inny krąg kulturowy i szpady, a nie szable, ale najważniejsze, że się żelastwem tłuką! To takie sentymentalne skojarzenie dla takich starych osób, jak ja, co to pamiętają jeszcze komputery Atari;]
M.
P.S. Nie, żebym się czepiała, ale w ostateczności wychodzi na to, że w grze ubić należy nie Kozaka, a jakiegoś Szwedo-Radziwiłła!
M.
hehe, w pierwotnym zamyśle był właśnie Radziwiłł, ale nie zdążyłam go zrobić. Te wszystkie loczki przekroczyły moje możliwości czasowe;>
Aaaa! Pamiętam gry na Atari! Zorra akurat nie znałam. Jak uroczo podskakuje, niczym upiór! I co za wzniosła, choć monofoniczna muzyka! Tylko co tam robi kanapa i dlaczego na początku Zorro trzyma szpadę za drugi koniec?:D
Jeśli chodzi o mnie, grałam częściej w gry telewizyjne. Zrobiliśmy sobie jakiś czas temu turniej z Bratem i kuzynostwem, graliśmy w stare Księgi Dżungli albo Chipa i Dale'a, czy ewentualnie w SuperMario (znaleźliśmy to wszystko gdzieś w sieci). I muszę powiedzieć, że to wcale nie takie proste do przejścia, nie ma co cmokać ze wzgardą! Kanter Strajki wysiadają przy tym!;)
Bo on tam przez chwilę nie trzyma szpady, tylko żelastwo do znakowania bydła. A kanapa, no cóż - jest tam po to, żeby miał się od czego odbić. Czy to nie wystarczający powód...?;) Mi się te jego skoki bardziej kojarzą z jakimiś wesołymi pląsami, prawdę mówiąc;) No i czy te pojedynki nie są wspaniałe? Z przerabianiem wrogów na zapałki;)?
Ja to już od czasów Amigi (którą mieliśmy po Atari) raczej nie grywałam... Chyba że w Discworld Noir, ale to z sympatii dla Pratchetta i filmów noir. Oraz "Casablanki";) Ale to było zupełnie coś innego, niż te stare zręcznościówki, właściwie prawie jak film. A, no i wcześniej był jeszcze Discworld II z Monty Pythonem Ericem Idle w roli Rincewinda;)
M.
Co do kanapy - masz świętą rację:D Ach, pojedynki są na naprawdę wysokim poziomie. Podobają mi się strasznie te "pim pim pim" przy dźganiu:}
Z Ericiem Idle... łoł, nie wiedziałam, że brał udział w czymś takim Oo A Pratchetta nadal jeszcze nie czytałam i raczej w najbliższym czasie się nie zapowiada. Czeka gdzieś na swoją kolej...
Prześlij komentarz