poniedziałek, 18 stycznia 2010

Projekt DZ: trochę muzyki

Ten projekt przeszedł kilka rewolucji i spowodował już niejedno moje załamanie nerwowe. Mimo że zaczynam kończyć, nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie, i czy cokolwiek sensownego. Pożyjemy, zobaczymy.

Jednak chyba już wyszłam z fazy, w której najwyraźniej sądziłam, że nawet muchy na Dzikim Zachodzie mają kowbojskie kapelusze.



11 komentarzy:

Filip Brunelewski pisze...

Ooo... już widzę kolejną tapetę, którą od Ciebie wydębię.. ehe...ehehehe... ~3~

Zula pisze...

Noo, to pianino bardzo bardzo. A co do pana z mandoliną, to prawie Cave Ci wyszedł ;-P

Kolleander pisze...

Filip - ok. Ten śmiech molkowy czy raczej w stronę tej otaku/otakini z Ouran?;)

Patysio - rzeczywiście, dość podobny;) Powiedzmy, że w moim teledysku gra mniej więcej tą samą rolę. A to jest raczej banjo, mandolina jest bardziej gruszkowata.

martencja pisze...

Bardzo giętki ten gracz na banjo:) A swoją drogą ciekawe, że w klipie Patysio są napisy po szwedzku! Ja zresztą też zaproponuję ilustrację filmowo-muzyczną, okraszoną ruchem scenicznym, na widok którego każdy choreograf zapłakałby łzami szczerego wzruszenia (a w którym także widać sporą giętkość). Wprawdzie to nie Zachód, tylko Południe, ale przymknijmy na to oko;].

M.

Kolleander pisze...

Holy moly:D:D Super, a jakie dzeusowe brody! Trochę jak Yosemite Sam z Bugsa. Ciekawe czy to naprawdę Klunej śpiewa, głos ma całkiem spoko.

Kolleander pisze...

Nooo i żeby wyglądać coooooool z taką długą brodą, no no...

martencja pisze...

Nie, to nie Dżordż śpiewa, tylko ten pan o aparycji gwiazdy tollywoodzkiego kina:)

M.

Kolleander pisze...

hehe, na słowo Kentucky cała publiczność zaryczała, czysta Ameryka:)

To my się chyba bardziej na wschód przeniosłyśmy:D Eee, nigdy nie byłam zbyt dobra w geografii, więc mi się wszystko myli:/

W ogóle świetna ta piosenka, ale wolę ją w wykonaniu Ralpha Stanleya (znalazłam ją z godzinę temu na jutubie i już zdążyłam przesłuchać blisko dziesięć razy;). Jest tam gdzieś starsze wykonanie (Roscoe Holcomba czy jak to się tam pisze i odmienia, mniej wesoło brzmi, ale też fajna. Matko, jeszcze trochę i może zacznę słuchać country Oo

martencja pisze...

Kentucky to środkowy wschód. Wiem, bo spojrzałam na mapę;] I czy ja wiem, czy czysta Ameryka? Lokalny patriotyzm raczej wszędzie da się znaleźć.

A w ogóle podobno to nie country, tylko bluegrass. Nie pytaj, co to, bo nie wiem. Tylko to, co na wikipedii przeczytałam. Swoją drogą, jak napotykam na takie tematy, albo takie filmy, jak "Oh brother, where art thou?", z którego jest ten klip z Clooneyem, nachodzi mnie refleksja, jakim wielkim i złożonym krajem są USA, jak tam jest wiele aspektów zupełnie innych, niż te zwykle przedstawiane na docierających do nas filmach (które najczęściej koncentrują się na Kalifornii i wschodnim wybrzeżu), i jak ja mało o tym wszystkim wiem! Na przykład jak oglądałam ten film, to miałam spore problemy ze zrozumieniem dialogów, bo ta tamtejsza angielszczyzna baaardzo się różni od tej, której mnie uczono;]

I jeszcze to się spodobało.

M.

Kolleander pisze...

Co do trudności zrozumienia języka - przekonałam się o tym np. kiedy jakiś czas temu oglądałam "Bez przebaczenia" bez napisów... (rezultat taki, że muszę obejrzeć jeszcze raz). Chyba że to kwestia mojej słabej angielszczyzny.

Ameryka, no cóż, a co innego może wyjść z międzynarodowej mieszanki... Czasem mi się zdaje, że o "narodzie amerykańskim" można powiedzieć cokolwiek i to będzie prawda;)

A co do bluegrass - wydawało mi się, że to odmiana country, ale to pewnie raczej pochodna, no nie wiem, tez się nie znam;)

Też ładna piosenka:)

Filip Brunelewski pisze...

Akurat wtedy to był śmiech Kronka...