niedziela, 14 marca 2010

Śpiąca królewna
















Szkoda, że za moich dziecięcych czasów nie było takich fajnych placów zabaw. Bo kiedyś to ewentualnie wystawały z brudnego piachu jakieś zardzewiałe rury mające prawdopodobnie imitować pojazd (zwykle z wyrwaną kierownicą), kilka drabinkopodobnych tworów, kilka huśtawek że można sobie wybić zęby albo palec przytrzasnąć, oraz piszczące, przekrzywione karuzele. Niby wystarczyło, ale trochę bez fantazji.

A teraz to można znaleźć pałace, domki, mostki, ciuchcie i inne cuda niewidy (w Berlinie widziałam nawet wielki "tonący statek"). Jeśli zdarza mi się iść na spacer z którymś kuzyniątkiem, to zawsze korzystam z okazji, żeby sobie po takiej konstrukcji połazić.

3 komentarze:

martencja pisze...

Och, ależ to niesamowicie niebezpieczne, tak zasypiać na placu zabaw! Aż mię dreszcz przeszedł na widok!;)

M.

Kolleander pisze...

Tym bardziej, że zapomniałam zupełnie o rozmieszczeniu na obrazku tabliczek ostrzegawczych:|;>

martencja pisze...

Oooo, błąd, wielki błąd!

M.