Wrzucam awaryjną staroć, którą robiłam dla Empiku. Długo mnie tu nie było, bo ostatnio nie dysponuję zbyt dużą ilością czasu na bazgranie dla przyjemności (pracuję na tablet powszedni i uczę się cudownego programu jakim jest After Effects - pod tysiącem suwaków kryje się wielki potencjał! który wykorzystam). Tak czy inaczej głowa mi pęka od pomysłów, więc może się w końcu pozbieram, nie obejrzę kilku odcinków telenoweli południowoamerykańskiej (ekhm... nie, naprawdę mnie nie pytajcie... tam mężczyźni płaczą!), i w ten sposób zaoszczędzony czas wykorzystam na machnięcie jakiegoś obrazka.
Dość na dzisiaj, drogi pamiętniku. Pozdrawiam mych Czytaczy i Oglądaczy, życzę fajnej pogody i innych fajnych rzeczy.
P.S. Mam nieodparte wrażenie, że formatowanie tekstu na blogspocie robi się coraz trudniejsze zamiast coraz łatwiejsze grrrrrrrrrrrrrrrrrhmfrhhhh!
P.S.2 Chyba mam pomysł na następną okładkę płyty reggae, hehe.
20 komentarzy:
Ja to mam wrażenie, że za każdym razem, gdy blogger zmienia edycję i zamieszczanie postów, to są to zmiany na gorsze. Dlatego zawsze w końcu wracam do oryginalnej wersji.
A mężczyźni płaczą nie tylko w Ameryce Południowej, ale i w Indiach! I to jak!;)
M.
Przede wszystkim chciałem się przywitam na blogu:
dzień-do-berek
(to z okazji pierwszego wpisu tutaj).
Ładna praca powyżej, ale coś mi się wydaje, że jedna myszka zapomniała sobie dorysować oczko. Chodzi mi o tą z drugiej półki od góry, stojącą w środku, która dzielnie podtrzymuję książkę. Nie wiem, może myszka się nie uczesała i kosmyk sierści zasłonił jej patrzałkę ;-).
Bollywood jest (proszę nie bić! ;-)) okropny. No chyba, że montażystką jest niejaka martencja :D. Świerzop górą!
A tak się kiedyś nie mogłam nachwalić tego blogspota.
Martencja -> oooo rety:D Ale mu tryska z oczu. Jak w parodii rozdania Oscarów w wykonaniu Pythonów. Bolly i telenowele południowoamerykańskie mają bardzo dużo wspólnego, jak się okazuje... jedną z niewielu różnic jest to, że w Bolly dodatkowo tańczą;] (i mężczyźni się przytulają!:O) Może to kwestia ciepłego klimatu?...
Fieloryb -> witaj, witaj!:) Co do oka, ono jest, ale nachodzi na ciemne tło i dlatego trochę nie widać... Co do Świerzopa: no ba!!
@"Bollywood jest (proszę nie bić! ;-)) okropny."
Niech zgadnę: kolega obejrzał dwa filmy bollywoodzkie, z czego co najmniej jeden w reżyserii Karana Johara i co najmniej jeden z wydania dodanego do gazety, i na tej podstawie formułuje tego typu sądy na temat całej kinematografii...?
No chyba że się mylę, chyba żeś, fielorybie, obejrzał różnorakich filmów bollywoodzkich co najmniej kilkadziesiąt, różnych reżyserów, w różnych gatunkach, z różnymi aktorami, z różnych okresów rozwoju tej kinematografii, odniosłeś ją do tradycji kulturowych, do innych tradycji filmowych regionu (Tollywood, Kollywood, Mollywood, kino bengalskie, niezależne itp. itd.) - i to właśnie zaowocowało wnioskiem, że Bollywood jest okropny. Wtedy przepraszam i zwracam honor.
Ale wówczas - który Bollywood? Melodramaty Johara i Choprów? Historyczne Gowarikera? Społecznie zaangażowane dzieła Ratnama? Wystawne widowiska Bhansalego? Postmodernistyczne zagmatwańce Kashyapa? Komedie? Filmy sensacyjne? Rozrywkowe masale? Romanse? Współczesne? Ze złotej ery lat 50.? No bo chyba niemożliwe, że całe to szerokie spektrum na raz! Wówczas równie dobrze można by powiedzieć: "kino rozrywkowe jest okropne".
M.
...że, nabrał właśnie wody w usta, gdyż został zagięty.
:)
Swoją drogą - jak to dobrze spotkać kogoś dobrze zorientowanego w temacie.
Bollywood kojarzył mi się dotychczas z kiczowatymi filmami w których aktorzy indyjscy ubrani cudacznie wyśpiewują jakieś miernej jakości pieśni w rodzaju
"kocham cieeeee
a ty mnieeee".
Widzę, że mam dużo do nadrobienia. Cóż, Fieloryb uczy się całe życie. :)
->Kolleander
Może by tak myszku okularki o jasnych oprawkach w przyszłości dorysować? W końcu ona chyba dużo czyta, skoro dźwiga na swych barkach książki. Jaskrawe oprawki dadzą przy okazji kontrast dla oka myszki.
Dźwiga, więc czyta? Wydaje mi się, że to niestety nie taka prosta zależność.
Biorąc pod uwagę, że ilustracja już dawno wydrukowana, co najwyżej można sobie we własnym zakresie dorysować okulary, na gotowym egzemplarzu:) O ile się oczywiście uda uczestniczyć w empikowych warsztatach czytelniczych dla dzieci i dostanie książkę.
Zaraz sobie powiększę obrazka i domaluje (za zgodą autorki!) na ekranie myszce okularki ;-).
Jeszcze a propos bolly: eee tam zorientowaną. Jakąś setkę filmów obejrzałam, może dwie - to, biorąc pod uwagę rozmiar tamtejszej kinematografii, jednak nie tak dużo. Ale jednak dość dużo, żeby zobaczyć jej różnorodność i tym samym być wyczuloną na takie uogólniające stwierdzenia. Bo im więcej tych filmów oglądam, tym bardziej się przekonuję, jak niecelne są uogólnienia.
Ad. "miernej jakości pieśni" - no różnie bywa. Są lepsze i gorsze. Taki np. A. R. Rahman, zwany również indyjskim Mozartem, na ogół nie produkuje utworów miernej jakości. Na przykład rok czy dwa temu dostał Oscara za ścieżkę dźwiękową do "Slumdog Millionaire", chociaż ja osobiście uważam, że ta akurat ścieżka nie była największym jego dokonaniem. Jest on np. autorem dość znanej piosenki "Chaiyya Chaiyya", której na pewno nie nazwałabym piosenką marnej jakości (również pod względem tekstu, choć napisy w tym akurat klipie nie są najlepsze; nawiasem mówiąc została ona też wykorzystana w czołówce filmu "Inside Man" Spike'a Lee).
Ad."aktorzy indyjscy ubrani cudacznie"
A cóż to? Czy już każdy nieeuropejski strój jest cudaczny? Osobiście uważam na przykład takie sari za strój bardzo piękny (choć niepraktyczny i niekoniecznie pasujący osobie o europejskiej urodzie).
A co do kiczu - to pojęcie względne i uzależnione kulturowo. Polecam lekturę niniejszego artykułu. Przy odbiorze kinematografii (czy jakiegokolwiek innego tekstu) pochodzącej z kultury tak odmiennej od naszej, trzeba uwzględnić zupełnie inne tradycje narracyjne, postrzeganie świata, potrzeby i oczekiwania widzów itp. itd. Doskonale sobie zdaję sprawę, że dla mnie, jako Europejki, film bollywoodzki będzie zawsze czym innym, niż dla widza indyjskiego (z drugiej strony, można też powiedzieć, że każdy tekst jest zupełnie czym innym dla każdego odbiorcy, ale to już zupełnie inna sprawa).
No i dochodzi aspekt poznawczy: zanim zetknęłam się z kinem bollywoodzkim, moje pojęcie o Indiach było bardzo słabe. Dzisiaj wiem o nich dużo więcej (choć wciąż dość mało biorąc pod uwagę, jak wielki i złożony to kraj), bo odbiór takiego tekstu kultury wymaga do pewnego stopnia poznania jego kontekstu.
Podsumowując: zawsze mądrze jest powstrzymać się od ocen spraw, o których się mało wie:)
M.
"(pracuję na tablet powszedni i uczę się cudownego programu jakim jest After Effects - pod tysiącem suwaków kryje się wielki potencjał! który wykorzystam)"
Hel jeah! oczywiscie, że wykorzystasz! Tak jak i ja! After rulez!
Marta -> moja wiedza o Bolly jest nadal prawie żadna. Już nie mówiąc o dogłębnej znajomości kontekstu... Więc niestety muszę się powstrzymać od dyskusji, wedle zalecenia:)
Jedną-dwie setki? Wow, to dużo...
Co do "cudacznego stroju"... A damski strój europejski XIX wieku (nie tak dawno) nie cudaczny? Albo XVII wieku. Jeśli chodzi o współczesność, wystarczy przejść się po niektórych rejonach Warszawy:P
Zuz -> we're so talented!;D
Hmmm, ale ja nie napisałam, żeby nie dyskutować, tylko żeby nie wydawać kategorycznych sądów! To przecież ogromna różnica.
M.
Dyskutować na temat, w którym się jest laikiem? No nie wiem. Staram się tak nie robić, bo to się może źle skończyć!:D Dla mnie, oczywiście.
Ale to bez sensu! Jak się w takim razie masz na ten temat czegoś nauczyć...?
M.
świetne prace! :))
Martencja-> Ale dyskusja polega na wymianie zdań na jakiś temat. Warunki nie zostają spełnione, jeśli jedna ze stron nie posiada własnego zdania na jakiś temat. Chyba, że chcesz dyskutować z osobą używającą argumentów w stylu "bo ja zawsze myślałam, że Bolly to filmy przyrodnicze", albo "nie widziałam żadnego Bolly, ale uważam że jest niefajne".
artianadeco-> dzięki!:)
No, można też pytać:)
M.
interesting
M.-> hmm, pewnie tak. Tylko że wtedy dialog zbacza w kierunku monologu/wykładu, gdzie strona słuchająca okazuje zainteresowanie;] Ach te subtelności!
SOFIA-> thanks:)
Ola, czy można zobaczyć gdzieś tą książkę w całości? Czy nie była ona przeznaczona do sprzedaży?
Myszy ze szczotą do sprzątania mnie rozwaliły :D
Niestety to książka tylko na potrzeby warsztatów. Ja sama mam trzy egzemplarze od niedawna. Jednak mogę Ci kiedyś pokazać przy okazji, jeśli będziesz miała ochotę. Szczegóły w mailu;]
Prześlij komentarz