niedziela, 10 kwietnia 2011

Maja


























Nie, to nie Dee Dee, choć wiele na to wskazuje. To Majusia - moja najfajniejsza chrześniaczka na świecie. Śpiewa, tańczy, rysuje i zna na pamięć dużo wierszy, na przykład wierszy o warzywach (na swoje nieszczęście, bo każą je recytować publicznie przed rodziną). Umie robić piękne laurki swojej matce chrzestnej. Jak widać, jest w wieku dziewczynkowym i lubi wszystkie kolory, jakie zwykle lubią dziewczynki w Jej wieku. Nie raz już mnie zadziwiło, ile biżuterii, opasek do włosów, kokardek, koron z papieru i innych takich potrafi udźwignąć jeden mały człowiek.

Z bycia matką chrzestną Majusi wynikają liczne korzyści. Przede wszystkim - zyskuje się dodatkowy pretekst, by oglądać księżniczkowe filmy animowane. Nie żebym potrzebowała dodatkowego pretekstu. Po prostu ciekawie jest obserwować reakcje osoby w tym wieku na "złe i niedobre" macochy, a potem widzieć, jak każe do siebie mówić per "Anastazjo", porusza się baletowym krokiem tudzież nagle omdlewa, i zmusza swojego biednego kuzyna do bycia księciem, to znaczy do tańca. A jeśli nie chce, to go bije.

Poza tym - w księgarni można się wytłumaczyć jakoś przed samym sobą z długiego przeglądania i kupowania nie tylko Butenek/ków i Stannych, ale również słodkich do obrzydliwości "Martynek" (moja słabość z dzieciństwa).

No, i kiedy sytuacja zmusza, można się czasem pobawić lalkami Barbie.

P.S. Powoli, ale chyba wychodzę z letargu ilustracyjnego... mam nadzieję. Się muszę trochę rozkręcić, bo jeszcze chwila i zupełnie przestanę umieć rysować. Naprawdę się tego boję.

5 komentarzy:

fieloryb pisze...

Uroczy wpis.

martencja pisze...

@"No, i kiedy sytuacja zmusza, można się czasem pobawić lalkami Barbie."

Straszne musi być to zmuszanie, jak się domyślam...:P

@"...zmusza swojego biednego kuzyna do bycia księciem, to znaczy do tańca. A jeśli nie chce, to go bije."

Hehehehe:) A czy to przystoi księżniczce się tak zachowywać, ja się pytam, hęę?

Kurczę, po takim wpisie zaczynam podejrzewać, że perspektywa wkrótce zostania ciotką nie jest jednak tak ponura, jak mi się wydaje. Choć prawdę mówiąc nigdy dotąd nie odczuwałam potrzeby wymyślania sobie pretekstów do oglądania księżniczkowych filmów i kupowania pięknie ilustrowanych książek:)

Cieszę się z przerwania milczenia i liczę na to, że to początek trendu, a nie jednorazowy wyjątek!

M.

El pisze...

Ja czekam aż podrośnie mój chrześniak, by się z nim bawić - i pewnie dopiero wtedy zacznę rozumieć, jacy są mężczyźni ;).

Kolleander pisze...

fieloryb-> dzięki. Cóż, uroczy temat, więc uroczy wpis;)

Martencja-> czy przystoi księżniczce być kojarzoną z przemocą fizyczną? ależ oczywiście, że tak, jeśli to księżniczka nowej generacji. Bądź jeśli używa do aktów tego typu przemocy sprzętów gospodarstwa domowego.

Ależ perspektywa bycia ciotką nie jest zła, absolutnie. Mówię to wprawdzie nie jako ciotka w najbliższej linii, ale za to ciotka jakichś pięciorga kuzyniątek (szóste w drodze). Jest to bogaty materiał do obserwacji, któremu to materiałowi tylko raz na jakiś czas trzeba przebrać pieluchę i wpychać podstępem do buzi danonka, za to można z nim (tym materiałem) oglądać filmy i wybierać mu ładne książki na prezent. Bo dla siebie wybierać to jedno, ale mi osobiście przyjemnie, jeśli potrafię znaleźć coś, co się podoba również konkretnemu dziecku.

El-> jeśli chodzi o mężczyzn w wieku okołodzidziusiowym, podejrzewam, że będziesz miała okazję oglądania różnych seriali o "Pąciągu Tomku", a po wizycie chrześniaka znajdować w swym domu samochody z oczami;] Na razie tyle zdołałam się nauczyć o aktualnym pokoleniu płci przeciwnej...

Kolleander pisze...

a w temacie Barbie to już lepiej zamilknę;P