niedziela, 8 marca 2009

Sam Weller






















*przepraszam za taki suchy opis. Kiedy mam opisać tą postać, to mi słów brakuje i czuję się onieśmielona jak pierwsza lepsza pokojówka.

Mogłabym napisać, że lepszego przyjaciela na świecie nie ma, że w jego towarzystwie należy się pięć razy zastanowić, zanim się coś powie, ale po co ja mam to pisać?

Ten oto Sam wygląda niestety jak sto tysięcy innych Samów z innych ilustracji, z czego zdałam sobie sprawę dopiero po wykonaniu go. No niestety, widocznie tak naprawdę wygląda... Nie dorysuję mu przecież dla oryginalności trzeciej ręki albo drugiej głowy.

Postać Samuela Wellera w pierwszej chwili przywiodła mi na myśl tolkienowskiego Samwise'a Gamgee. Ten tolkienowski Sam również był wymarzonym sługą dla każdego angielskiego gentlemena.

5 komentarzy:

Filip Brunelewski pisze...

Cóż, nie da się ukryć, Sam Weller MUSI tak wyglądać.

Wydaje mi się, że Sam Gamgee był jednak bardziej prostolinijny i nieobyty od Wellera. I nie wygłaszał welleryzmów, tylko "Mr Frooodooo...!"

martencja pisze...

Ta trzecia ręka i druga głowa spowodowały, że aż postanowiłam się objawić na tym blogu w roli komentatora, bo akurat czytam (po raz drugi) "Autostopem przez Galaktykę" i skojarzyło mi się z wiadomym tamtejszym bohaterem, dysponującym takimi właśnie dodatkowymi atrakcjami:)

A tak poza tym zgadzam się, że Sam Gamgee od Sama Wellera dużo bardziej prostolinijny. O ile sobie przypominam Wellera, moja lektura "Klubu Pickwicka" miała bowiem miejsce w odległej przeszłości.

Hmm, chyba trochę mało na temat ten komentarz... Jak zwykle w moim wypadku, więcej dygresji niż do rzeczy:)

martencja

Kolleander pisze...

Filip: po amerykańsku - myster Frołdołł!!! No nie, no nie, a na półce czekają "Niedokończone opowieści"...

Marta(:D): Nie czytałam "Autostopem przez galaktykę", ale słyszałam że warte przeczytania. Czy ten bohater dysponuje też atrakcyjnym charakterem Sama?^^

Co do Samów - zgadzam się z Wami. Weller był od Gamgee'ego, mówiąc jeszcze dosadniej, bystrzejszy... Ja raczej porównywałam pod względem przywiązania do "pracodawcy";)

Marto, całkowicie na temat:)

martencja pisze...

Fakt, warte. Przeczytania, znaczy:) Nie, bohater ów, nawiasem mówiąc Zaphod Beeblebrox mu na imię, nie ma w sobie absolutnie nic z Sama. Żadnego z nich:)

M.

Kolleander pisze...

Samo imię mi się już podoba:)

A tu Sam Weller, którego znalazłam niedawno w sieci: http://www.flickr.com/photos/mando_gal/1281925180/in/set-72157601738235374/

A obok niego, w tej galerii - dużo postaci z książki. Próbuję nie patrzeć na te, których jeszcze nie wycięłam, żeby się nie sugerować czyjąś wizją:) Ale jeśli ktoś ciekawy, polecam. Ładne toto.