Okładka do audiobooku. Uczelniane zadanie. W roli dowolnego włoskiego miasta wystąpiło Arezzo z pewnego arcydzieła, które powstało grubo ponad pół tysiąca lat temu w Asyżu na cześć mojego ulubionego świętego.
Przy czytaniu "Dekameronu" świetnie się bawiłam, niejeden raz uśmiałam się do łez. Przewrotna, pikantna lektura! Teraz już rozumiem, dlaczego w podstawówce przerabiało się właśnie "Sokoła"; jest to "Dekameron" w najłagodniejszym przejawie. Przeżyłam niejeden szok (czego nie widać, tego nie ma - oto moralność Włocha czternastego wieku). Zainspirowałam się nawet i wymyśliłam w pociągu sto pierwszą nowelę, w której Sigismunda ujrzała Rozamunda przez dziurkę od klucza i zakochała się w nim na zabój... ale zapomniałam. Zakończenie brzmiało: "więc odtąd zacna białogłowa zdradzała małżonka ostrożniej, on ją też, a byli szczęśliwi, i żeby Pan Bóg was takimi rozkoszami obdarzył amen".
Moimi ulubieńcami zostali malarze Bruno i Buffalmaco; pojawili się w kilku opowieściach i za każdym razem pastwili się nad głupim Calandrinem, zresztą również malarzem. Na przykład raz wmówili mu, że jest w ciąży. Biedak się przeraził nie na żarty. Domniemanej przyczyny tej anomalii zdradzać nie będę, bo... bo nie. Zainteresowanych odsyłam do "Dekameronu".
Mocne wrażenie nieco innego rodzaju zrobiła na mnie ostatnia nowela - to jakiś, do kroćset, Lars von Trier! Panie Boccaccio, albo pan przesadził i wtedy jak pan może, albo wyszedł daleko poza swoje czasy.
15 komentarzy:
Klimatyczna okładka :)
Dziękuję!:)
O, jakie to ładne!
Miło mi, dzięki!:)
A czy to czasem nie powinna być Florencja? Taką plotę słyszałam, że w miejscu, w którym został napisany i rozgrywa się "Dekameron" postawiono wkrótce potem willę, w której obecnie mieści się mój wydział. Nawet adres ten fakt upamiętnia: via Giovanni Boccaccio 121.
Co oczywiście nie zmienia faktu, że projekt jest bardzo fajny, szczególnie nadruk na płytę mi się podoba. I co to w zasadzie za różnica, które to z włoskich miast posłużyło za wzór, są wszak do siebie dość podobne...
M.
Jeśli chodzi o miejsce akcji nowel, to nie każda odbywała się we Florencji. Wiele z nich w innych miastach, co niektóra nawet poza granicami Italii. Np. w Grecji.
A co do willi, to było ich właściwie kilka, więc nie wiem o którą może chodzić. Opowiadający (było ich dziesięcioro) przenosili się z miejsca na miejsce do różnych swoich posiadłości, żeby uciec od zarazy, która nawiedziła Florencję (oczywiście niesławny rok 1348, który pamiętam m.in. z tego powodu, że zmarło wtedy paru świetnych malarzy, np. bracia Lorenzetti:/ i dlatego, że mniej więcej wtedy powstał "Dekameron";)). Co więcej, ci opowiadający nie podają nawet swoich imion (mają takie różne pseudo, które znaczą ogółem, że są piękni, ładni, radośni, kochliwi albo że lubią śpiewać) ani żadnych konkretniejszych "współrzędnych" swoich willi/posiadłości. Jedynie czasem z przypisów można się dowiedzieć podejrzeń badaczy. Co do Twojej willi, mam jedno podejrzenie, ale to tylko i wyłącznie podejrzenie. Chyba że po prostu tam został "Dekameron" napisany, a niekoniecznie się rozgrywał. Jeszcze pomyślę i poszukam, a nuż coś znajdę. Pewnie to coś oczywistego, co mi umknęło.
Arezzo wybrałam, bo mi akurat fresk pasował do pomysłu, poza tym jest to jeden z moich najulubieńszych obrazów wszechczasów.
I dzięki!:))
Och, co za wyczerpujący risercz przeprowadziłaś!:) To ja się może nie będę już wypowiadać, bo moja wiedza ogranicza się do przeczytania "Sokoła" i powtarzania zasłyszanych plot:) Może kiedyś wezmę i przeczytam całość, ale najpierw muszę się pozbyć florencjowstrętu;)
M.
Ee, jaki tam risercz, to same oczywiste rzeczy, które jeszcze zdołałam zapamiętać, a które niedługo pewnie zapomnę:)
A polecam, naprawdę polecam! jestem bardzo ciekawa, jak odbierze tą książkę osoba, która tam mieszkała. Tzn. czy stwierdzi, że się cokolwiek zmieniło od czternastego wieku;)
W centrum chyba nie za wiele. Głównie zburzyli mury miejskie i wybudowali dworzec kolejowy. Takie wnioski też wysnułam ze skończonej właśnie lektury "Czarodziejki z Florencji", która, jak tytuł wskazuje, częściowo dzieje się w tym mieście (jakoś pokonałam swój florencjowstręt na czas lektury, głównie dzięki temu, bo część działa się też w Indiach) - na wklejce w okładce jest nawet panorama dawnej Florencji: naprawdę niewiele się różni od obecnej.
M.
Interesuje mnie też mentalność, bo muszę przyznać, że to pierwsze, co mi się rzuciło w oczy w "Dekameronie";)
Ech, na temat mentalności to się raczej nie będę wypowiadać. Raz, że nie zgłębiłam jej znów tak dobrze, dwa, że jak zaczynam ten temat, to mam tendencję do tracenia umiaru i politycznej poprawności i bezsensownego plucia jadem;]
M.
I zamiast mnie zniechęcić, to właśnie zaciekawiłaś;]
Zaciekawiłam Cię w kwestii plucia jadem;)? O nie, nie sądzę, to bezproduktywne, do niczego nie prowadzi i nic by nie wniosło do tematu. Ale jeszcze zapewne nie raz dam się sprowokować, to wtedy będziesz miała okazję się nasłuchać/naczytać;]
M.
Zgryźliwe sprawozdania to coś co lubię. M.in. z tego powodu bardzo cenię dzienniki oraz rozmaite kroniki Prusa, Słonimskiego i Gombrowicza;P
Ale jeśli uważasz, że to teraz bez sensu, a jeszcze będę miała okazję poczytać, to nie będę nalegać:)
A, no bo zgryźliwość to jedno, a bezsensowne plucie jadem to co innego. A wiem, że jak już raz zacznę się wypowiadać, na tym się pewnie skończy. Więc, nauczona doświadczeniem, powstrzymam się w ogóle.
M.
Prześlij komentarz