piątek, 5 lutego 2010

Dekameron






































Okładka do audiobooku. Uczelniane zadanie. W roli dowolnego włoskiego miasta wystąpiło Arezzo z pewnego arcydzieła, które powstało grubo ponad pół tysiąca lat temu w Asyżu na cześć mojego ulubionego świętego.

Przy czytaniu "Dekameronu" świetnie się bawiłam, niejeden raz uśmiałam się do łez. Przewrotna, pikantna lektura! Teraz już rozumiem, dlaczego w podstawówce przerabiało się właśnie "Sokoła"; jest to "Dekameron" w najłagodniejszym przejawie. Przeżyłam niejeden szok (czego nie widać, tego nie ma - oto moralność Włocha czternastego wieku). Zainspirowałam się nawet i wymyśliłam w pociągu sto pierwszą nowelę, w której Sigismunda ujrzała Rozamunda przez dziurkę od klucza i zakochała się w nim na zabój... ale zapomniałam. Zakończenie brzmiało: "więc odtąd zacna białogłowa zdradzała małżonka ostrożniej, on ją też, a byli szczęśliwi, i żeby Pan Bóg was takimi rozkoszami obdarzył amen".

Moimi ulubieńcami zostali malarze Bruno i Buffalmaco; pojawili się w kilku opowieściach i za każdym razem pastwili się nad głupim Calandrinem, zresztą również malarzem. Na przykład raz wmówili mu, że jest w ciąży. Biedak się przeraził nie na żarty. Domniemanej przyczyny tej anomalii zdradzać nie będę, bo... bo nie. Zainteresowanych odsyłam do "Dekameronu".

Mocne wrażenie nieco innego rodzaju zrobiła na mnie ostatnia nowela - to jakiś, do kroćset, Lars von Trier! Panie Boccaccio, albo pan przesadził i wtedy jak pan może, albo wyszedł daleko poza swoje czasy.

15 komentarzy:

Magda Adres pisze...

Klimatyczna okładka :)

Kolleander pisze...

Dziękuję!:)

Adam Pękalski pisze...

O, jakie to ładne!

Kolleander pisze...

Miło mi, dzięki!:)

martencja pisze...

A czy to czasem nie powinna być Florencja? Taką plotę słyszałam, że w miejscu, w którym został napisany i rozgrywa się "Dekameron" postawiono wkrótce potem willę, w której obecnie mieści się mój wydział. Nawet adres ten fakt upamiętnia: via Giovanni Boccaccio 121. 

Co oczywiście nie zmienia faktu, że projekt jest bardzo fajny, szczególnie nadruk na płytę mi się podoba. I co to w zasadzie za różnica, które to z włoskich miast posłużyło za wzór, są wszak do siebie dość podobne...

M.

Kolleander pisze...

Jeśli chodzi o miejsce akcji nowel, to nie każda odbywała się we Florencji. Wiele z nich w innych miastach, co niektóra nawet poza granicami Italii. Np. w Grecji.

A co do willi, to było ich właściwie kilka, więc nie wiem o którą może chodzić. Opowiadający (było ich dziesięcioro) przenosili się z miejsca na miejsce do różnych swoich posiadłości, żeby uciec od zarazy, która nawiedziła Florencję (oczywiście niesławny rok 1348, który pamiętam m.in. z tego powodu, że zmarło wtedy paru świetnych malarzy, np. bracia Lorenzetti:/ i dlatego, że mniej więcej wtedy powstał "Dekameron";)). Co więcej, ci opowiadający nie podają nawet swoich imion (mają takie różne pseudo, które znaczą ogółem, że są piękni, ładni, radośni, kochliwi albo że lubią śpiewać) ani żadnych konkretniejszych "współrzędnych" swoich willi/posiadłości. Jedynie czasem z przypisów można się dowiedzieć podejrzeń badaczy. Co do Twojej willi, mam jedno podejrzenie, ale to tylko i wyłącznie podejrzenie. Chyba że po prostu tam został "Dekameron" napisany, a niekoniecznie się rozgrywał. Jeszcze pomyślę i poszukam, a nuż coś znajdę. Pewnie to coś oczywistego, co mi umknęło.

Arezzo wybrałam, bo mi akurat fresk pasował do pomysłu, poza tym jest to jeden z moich najulubieńszych obrazów wszechczasów.

I dzięki!:))

martencja pisze...

Och, co za wyczerpujący risercz przeprowadziłaś!:) To ja się może nie będę już wypowiadać, bo moja wiedza ogranicza się do przeczytania "Sokoła" i powtarzania zasłyszanych plot:) Może kiedyś wezmę i przeczytam całość, ale najpierw muszę się pozbyć florencjowstrętu;)

M.

Kolleander pisze...

Ee, jaki tam risercz, to same oczywiste rzeczy, które jeszcze zdołałam zapamiętać, a które niedługo pewnie zapomnę:)

A polecam, naprawdę polecam! jestem bardzo ciekawa, jak odbierze tą książkę osoba, która tam mieszkała. Tzn. czy stwierdzi, że się cokolwiek zmieniło od czternastego wieku;)

martencja pisze...

W centrum chyba nie za wiele. Głównie zburzyli mury miejskie i wybudowali dworzec kolejowy. Takie wnioski też wysnułam ze skończonej właśnie lektury "Czarodziejki z Florencji", która, jak tytuł wskazuje, częściowo dzieje się w tym mieście (jakoś pokonałam swój florencjowstręt na czas lektury, głównie dzięki temu, bo część działa się też w Indiach) - na wklejce w okładce jest nawet panorama dawnej Florencji: naprawdę niewiele się różni od obecnej.

M.

Kolleander pisze...

Interesuje mnie też mentalność, bo muszę przyznać, że to pierwsze, co mi się rzuciło w oczy w "Dekameronie";)

martencja pisze...

Ech, na temat mentalności to się raczej nie będę wypowiadać. Raz, że nie zgłębiłam jej znów tak dobrze, dwa, że jak zaczynam ten temat, to mam tendencję do tracenia umiaru i politycznej poprawności i bezsensownego plucia jadem;]

M.

Kolleander pisze...

I zamiast mnie zniechęcić, to właśnie zaciekawiłaś;]

martencja pisze...

Zaciekawiłam Cię w kwestii plucia jadem;)? O nie, nie sądzę, to bezproduktywne, do niczego nie prowadzi i nic by nie wniosło do tematu. Ale jeszcze zapewne nie raz dam się sprowokować, to wtedy będziesz miała okazję się nasłuchać/naczytać;]

M.

Kolleander pisze...

Zgryźliwe sprawozdania to coś co lubię. M.in. z tego powodu bardzo cenię dzienniki oraz rozmaite kroniki Prusa, Słonimskiego i Gombrowicza;P

Ale jeśli uważasz, że to teraz bez sensu, a jeszcze będę miała okazję poczytać, to nie będę nalegać:)

martencja pisze...

A, no bo zgryźliwość to jedno, a bezsensowne plucie jadem to co innego. A wiem, że jak już raz zacznę się wypowiadać, na tym się pewnie skończy. Więc, nauczona doświadczeniem, powstrzymam się w ogóle.

M.