wtorek, 19 czerwca 2012

Loki


Tak, wiem, że niektórzy skandynawiści woleli by widzieć Lokiego w bardziej zgodnej z pierwowzorem wersji - jako matkę m.in. ośmionogiego konia Sleipnira, ale ja osobiście wolę go oglądać w postaci Toma Hiddlestona. O tak, w takiej postaci wolę Lokiego. 

Fanki Hiddlestona na tumblrze potrafią godzinami reblogować gify, gdzie się uśmiecha, albo gdzie właśnie kichnął, gdzie patrzy lewo, albo w prawo (poruszanie gałkami ocznymi to coś, co Hiddleston umie robić najlepiej!!). Na początku fanki jeszcze udawały, że reblogują gify dla podpisów z ciekawymi wypowiedziami Toma. Teraz już nawet nie udają, że chodzi o wypowiedzi. Te powierzchowne fanki na tumblrze!

Hmmm, chyba już gdzieś widziałam podobne spojrzenie... acha, już wiem, gdzie. Uważajcie na takie spojrzenie, bo nie zwiastuje świętego spokoju.

7 komentarzy:

martencja pisze...

Skoro zostałam wywołana do tablicy, to zadam pytanie w kwestii logiczno-formalnej. Mianowicie, gdy piszesz, że wolisz oglądać Lokiego w postaci Toma Hiddlestona, to czy znaczy to, jak konstrukcja zdania by sugerowała, że zgłębiłaś również inne wersje? Ciekawa jestem, jakie.

Co do Sleipnira, to, z tego co widzę, jego też jest dość pełno na tumblrze. Ciekawi mnie, że przy tym pomija się milczeniem całą resztę jego potomstwa. Może dlatego, że akurat to daje trochę pojęcie o stopniu odjechania nordyckiej mitologii. Ale muszę powiedzieć, że są tam i bardziej odjechane opowieści. BTW, właśnie w zeszłym tygodniu zakupiłam sobie "Eddę Poetycką" - wreszcie mam na własność, my precioussssssss:)

A co do Hiddlestona, to lubiłam go już dawno zanim zobaczyłam go jako Lokiego - w "Wallanderze", "Return to Cranford" czy "Miss Austen Regrets". Teraz natomiast jestem na dobrej drodze do znielubienia go poprzez przesyt (wspominałam już kiedyś, że niedługo będę się bała otworzyć lodówkę:)), tak jak już prawie nie mogę patrzeć na Benedicta Cumberbatcha. Że zacytuję Ryszarda: your fault!:P

Niektóra skandynawistka

martencja pisze...

P.S. A na mój portret nadal nie mogę się napatrzeć:D

Kolleander pisze...

Sugerujesz jakąś mnogość wersji, podczas gdy ja (osoba o wąskim zakresie wiedzy w tej dziedzinie, choć również ciekawa innych propozycji) wybieram spomiędzy dwóch: matka Sleipnira / nie-matka Sleipnira ;) Pierwszą wersję sugeruje mi wyobraźnia zdominowana przez teorię o zrodzeniu konia - tak, ten epizod zdecydowanie za bardzo ciąży na mojej ograniczonej wyobraźni. Druga ma konkretny kształt. Zresztą bardzo atrakcyjny.

Tam od razu "zgłębiać". Never apply logic to me, gdy mówię o Hiddlestonie, bo nie interpretuję postaci z tych marveloskich filmów na naukowym, ani jakimś szczególnie "głębokim" poziomie:P Mimo że sam wątek braci jest bardzo ciekawy (pretensje proszę zgłaszać do Kennetha Branagha i do autorów marvelowskich komiksów;D).

Widziałam na tumblrze inne przykłady potomstwa, ale może i Sleipnir jest najbardziej popularny z prostego powodu, o którym wyżej mówimy: pojawił się w filmie, a motyw jego pochodzenia został tam radośnie pominięty, o czym społeczeństwo reblogujące sumennie przypomina. Nie pamiętam, by w filmie pojawiły się wilki/węże albo inne kreatury (chyba, że wziąć pod uwagę wielkie coś, które wyzionęło z innego wymiaru w "Avengers" i obijało się o wieżowce).

Nie wiem, czy wspominałam, ale po obejrzeniu niejednego anime/przeczytaniu niejednej mangi już mało co mnie zadziwia.

@A co do Hiddlestona, to lubiłam go już dawno zanim zobaczyłam go jako Lokiego

No tak! Skandynawistka-hipsterka;)
Na Benedicta powoli już też nie mogę patrzeć - dziś miałam kryzys po ujrzeniu go w gazecie "Metro" z notką w klimacie "wspaniały aktor Benedict bla bla, nagradzany za rolę w 'Sherlocku' bla bla".

@ P.S. A na mój portret nadal nie mogę się napatrzeć:D

;D

martencja pisze...

Jak to powiedziała jedna moja studentka na ćwiczeniach w zeszłym miesiącu: "Wszyscy jesteśmy hipsterami";)

Powiedziałabym, że Sleipnir jest już na tyle obecny na tumblrze, że nie ma już tumblrowej opcji "nie-matka Sleipnira". Sori:) I będę się trzymać teorii, że to właśnie on się tu znalazł, a nie Fenrir czy wąż Midgardu, nie dlatego, bo pojawił się w filmie, tylko bo idea jest najdziwaczniejsza:) (nawiasem mówiąc, o Fenrirze już kiedyś wspominałam nie gdzie indziej niż tutaj, na tym, niniejszym blogu).

Mnogość to może nie, ale znasz przecież na przykład wersję Lokiego Gaimanowską, z "Sandmana", no nie? Jak łatwo się domyślić, jest ona bliższa oryginałowi. Nie pamiętam też, czy czasem nie było Lokiego w "Amerykańskich bogach" - na pewno był Odyn, i to jako jedna z ważniejszych postaci, no i znalazło się odtworzenie jednej z najbardziej odjechanych, a zarazem moich ulubionych, opowieści z nordyckiej mitologii.

Ja zresztą nie pultam się o tę mitologię z czystego puryzmu, że TAK BYŁO I KONIEC, tylko dlatego, bo, moim zdaniem, oryginał jest znacznie ciekawszy. Chociaż nie ma w nim ani krztyny tej rodzinnej, brato-braterskiej tudzież ojcowsko-synowskiej dynamiki (to mi właśnie najbardziej nie pasuje, bo po prostu straszliwie z nordycką mitologią zgrzyta, oni tam się nie zajmowali dramatami rodzinnymi). To Kennethowy Szekspir tu przenika, ale jak mam oglądać Szekspira, to wolę chyba go oglądać we własnej osobie:) (nooo, ewentualnie jako "Króla Lwa";)).

M.

Zuza D. pisze...

Boję się jego trochę! Wrzucisz na tumbrla??

Kolleander pisze...

@Jak to powiedziała jedna moja studentka na ćwiczeniach w zeszłym miesiącu: "Wszyscy jesteśmy hipsterami";)

Bardzo ciekawa teoria;)

O Fenrirze/Fenrisie pamiętam:)

@Powiedziałabym, że Sleipnir jest już na tyle obecny na tumblrze, że nie ma już tumblrowej opcji "nie-matka Sleipnira".

Czyli istnieje prawdopodobieństwo, że część Twoich studentów uczących się na egzamin z tumblra będzie miało pewne nikłe pojęcie o istnieniu tego konia;)

Lokiego z Sandmana przypominam sobie jak przez mgłę, bo dawno czytałam. A "Amerykańskich bogów" ledwo co zaczęłam i odłożyłam. O jaką Twoją ulubioną postać z nordyckiej mitologii chodzi? Pytam, bo się słabo orientuję i trudno mi się domyślić, a jestem ciekawa:)

No cóż, pozostaje mi się bardziej zainteresować oryginałem. Co nie znaczy, że znielubię np. "Thora" - wiem, że jestem bardzo płytka, ale podoba mi się ten film. Nie jest przesadnie przegadany, historia i postaci ciekawe, slo-mo nie denerwuje aż tak bardzo, piękne zdjęcia. Jak na superprodukcję to bardzo dużo. Przede wszystkim jest w filmie względnie mało suchych elementów komediowych, co bardzo cenię. Jest za to trochę powagi mimo wysokiego stopnia niezgodności z oryginałem (nawiasem powiem, że niedawno przeczytałam wreszcie jeden ze zbiorów opowiadań Lovecrafta i uważam go za marnego pisarza, mimo to wysoko cenię jego śmiertelną powagę;D). "Avengers" to już inna bajka (też bardzo lubię, ale - pomijając przede wszystkim Lokiego - z innych powodów;).

Na temat Kennetha i Szekspira nie mogę się wypowiedzieć, bo obu znam słabo. Np. Szekspira przeczytałam chyba tylko "Hamleta" i "Makbeta", bo nigdy nie lubiłam czytać dramatów (może dlatego, że nie umiałam; może kiedyś przybędzie mi rozumu i się nauczę).

Zuza -> ;) Wrzucę tumblra, kiedy już sobie go założę...:)

martencja pisze...

@"Czyli istnieje prawdopodobieństwo, że część Twoich studentów uczących się na egzamin z tumblra będzie miało pewne nikłe pojęcie o istnieniu tego konia;)"

Na szczęście studenci uczący się mitologii nordyckiej z tumblra czy skądkolwiek indziej to już nie moje zmartwienie, tylko wykładowczyni Historii literatury Islandii;)

@"O jaką Twoją ulubioną postać z nordyckiej mitologii chodzi?"

Nie tyle postać, co opowieść. Mianowicie fragment "Hávamál" (Pieśni Najwyższego) opowiadający o poznaniu tajemnicy run. W tym to celu Odyn złożył się sam sobie w ofierze wieszając się na jesionie Yggdrasilu. Wisiał na nim przez dziewięć dni i nocy wpatrując się w runy wypisane na pniu drzewa. Po upływie tego czasu wreszcie zrozumiał runy i wtedy spadł z drzewa i zmartwychwstał. W tekście brzmi to tak:

„Wiem, że wisiałem na wiatrem owianym drzewie
Przez dziewięć nocy,
Oszczepem zraniony, Odinowi ofiarowany
Sam sobie samemu.
Na tym drzewie, o którym nikt nie wie,
Z jakich wyrasta korzeni.

Chlebem mnie karmiono, ni napojem z rogu,
Wypatrywałem ku dołowi,
Przyjąłem runy – wołając przyjąłem,
Spadłem potem stamtąd.”

(Są też inne teorie na temat pochodzenia run, wywodzące je z alfabetu łacińskiego lub etruskiego, ale że są w porównaniu raczej prozaiczne, wolę tę;))

No i przez Ciebie ostatnio zamiast iść spać zagłębiłam się w lekturę "Pieśni Najwyższego" i "Kłótni Lokiego"!:)

Przy okazji - anegdota. Miałam tego pecha, że na naszym roku Historię literatury Islandii wykładał człowiek zupełnie niekompetentny oraz nieinspirujący. Podobno jednej studentce na egzaminie końcowym zadał pytanie: "Co to są Loki?" Aż trudno byłoby mi w to uwierzyć, gdyby nie to, że słyszałam to z jej ust.

Wcale nie twierdzę, że lubienie "Thora" jest objawem płytkości. Do mnie ten film nie przemówił, ale może po prostu podeszłam do niego ze zbyt wielkimi uprzedzeniami. No i nie da się ukryć, że w tym gatunku widziałam rzeczy dużo kiepściejsze.

@Szekspir - no widzę, że muszę Ci kiedyś zaaplikować czterogodzinną Kennethową wersję "Hamleta";> A tymczasem możesz sobie obejrzeć, jak o Szekspirze mówi Frycek&Co;)

M.